Z prezydentem na gapę ?
Z prezydentem na gapę ?
Ostro zagrał premier Tusk nie zabierając prezydenta Lecha Kaczyńskiego na ważne spotkanie na szczycie Unii Europejskiej. Ten spór kompetencyjny odebrał politykom polskim powagę , której i tak nie mają w nadmiarze. Spór doprowadził do takich komplikacji „towarzyskich”, że prezydent pojechał na ten szczyt "na gapę", bez identyfikatora, o który musiał zabiegać po koleżeńsku, u prezydenta Francji. W medialnych intrygach i zabawach, polscy politycy osiągają mistrzostwo świata. My nawet nie uzyskujemy odpowiedzi na proste pytania : Co takiego złego może wyrządzić prezydent jako członek delegacji polskiej ? Czy też , co takiego dobrego mógł załatwić prezydent na tym szczycie ?
O tym się również nie dowiemy po zakończeniu szczytu UE. Obawiam się, że obie strony konfliktu kompetencyjnego obarczą się nawzajem za niepowodzenia negocjacji. Na daleki plan schodzi „efekt domina” światowego kryzysu finansowego jakim zostanie dotknięta Polska, której banki zostały sprzedane tym, co sami nie umieją uczciwie nimi zarządzać. Przez ostatnie parę tygodni patrzymy na te upadające giganty z epoki ”neokonów” z rosnącym niepokojem..
W tej globalnej wiosce jakim stał się nasz świat obserwujemy ciekawe zjawisko „przyrodnicze”. Bogate kraje nie dzielą się z biednymi własnym sukcesem ekonomicznym, ale po koleżeńsku dzielą się z innymi własnym kryzysem finansowym.
„Nasz dziennik”, jeden z ciekawszych dzienników ogólnopolskich, zamieszcza we wtorkowym wydaniu z dnia 14 października 2008 wywiad Małgorzaty Goss z profesorem Arturem Śliwińskim z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Zachęcam wszystkich zainteresowanych do zapoznania się z poglądami pana profesora Śliwińskiego.
Od polskich polityków nie dowiemy się prawie niczego, jeżeli nie zastosujemy metody znanej z PRL-owskich czasów, a która polegała na czytaniu między wierszami w ich obłudnych wypowiedziach.
Od dzisiejszych polityków również niewiele się dowiemy, ponieważ, jak informuje nas prof. Śliwiński, polski Główny Urząd Statystyczny nie liczy dochodu narodowego. Okazuje, że Polska i Węgry, te dwa kraje w których kapitał zagraniczny przejął gros gospodarki nie podają w swych statystykach wzrostu dochodu narodowego. Dla zamydlenia oczu podaje się wzrost PKB. Produkt krajowy brutto pokazuje aktywność gospodarczą , ale nie aktywność gospodarki polskiej, bo „gospodarkę polską” coraz trudniej w Polsce znaleźć. W statystykach polskich pojawia się kategoria dochodu narodowego , ale tylko jako wynik korekty PKB, a nie jako kategoria liczona ze źródeł. W Polsce zostały zlikwidowane wszystkie placówki analityczne zajmujące się polityką gospodarczą, a wśród nich najistotniejsza, czyli Rządowe Centrum Studiów Strategicznych. Z wywiadu jakiego udzielił prof. Śliwiński dowiadujemy się , że GUS zajmuje się badaniem nastrojów, a nie zbieraniem realnych danych o gospodarce, że podstawowe wskaźniki „ogólnego klimatu koniunktury” powstają na podstawie opinii sformułowanych przez dyrektorów przedsiębiorstw i ich oczekiwań. Taki sam barometr koniunktury opracowany na SGH nie przedstawia się już tak różowo jak w informacji GUS. Na pytanie Małgorzaty Goss : Czy tak jak kraje Zachodu powinniśmy pompować na ten rynek środki publiczne ? Odpowiada prof. Śliwiński : „W Unii w zasadzie każdy z krajów ratuje swoje własne banki. Propozycje , aby stworzyć wspólny front, zostały zablokowane przez Niemcy, Wielką Brytanię, a inne kraje też się do tego nie bardzo paliły, poza Francją. My w tej polityce nie uczestniczymy.
A powinniśmy ? – pyta dziennikarka „Naszego dziennika”.
-My nie mamy tutaj co ratować. W polskich rękach jest zaledwie 20 procent sektora bankowego. Natomiast można byłoby w takim momencie odbudować polski system bankowy, tak jak to robią Rosjanie. Ale to wymagałoby aktywnej polityki i wyraźnego odejścia od liberalizmu w sferze finasowej.-koniec cytatu.
Zachęcam czytelników do zapoznania się z tym wywiadem w „Naszym Dzienniku”. Profesor przepowiada , że powrót do Polski emigrantów z Unii Europejskiej z pewnością oczyści atmosferę polityczną. Te kilkaset tysięcy młodych ludzi, którzy wrócą do Polski ma już inne wymagania.
Ja mam również taką nadzieję, że ci młodzi ludzie zmienią obyczaje polityczne w tych kombatanckich ekipach politycznych które zapomniały skąd przyszły i dokąd idą.
Te ich spory kompetencyjne znamy z lektur Witolda Gombrowicza przedstawiających karykaturalne typy Polaków, ale rzeczywisty świat kieruje się zupełnie innymi zasadami.
15 październik 2008
www.wojciechborkowski.com
Wersja do druku