Krajobraz przed "bitwą" medialną


Krajobraz przed "bitwą"
W krajach o dobrze działającej demokracji wynik wyborów do parlamentu kończy polityczne wojny. W Polsce jest jednak inaczej. Wyborcy oddając głosy na konkretną partię wyrażają wolę zmiany ekipy rządzącej, ale media mają własną opinię o woli wyborców. W Polsce dopiero po jesiennych wyborach zaczęła się wojna między nowym rządem a mediami.
Jeszcze nie powstał nowy rząd PiS, a polskie media już zapowiadały nadejście ery "dyktatury" i bezpardonowych, personalnych rozliczeń przeciwników politycznych.
Media należące do ponadnarodowych korporacji tworzą wizję europejskich konfliktów, których twórcą i reżyserem ma być /według liberalnych mediów/ twardogłowa gwardia politycznych liderów tego ugrupowania. Jako lidera tej grupy liberalne media wskazują na Macierewicza, który podobno ma być szarą eminencją zwycięskiej partii.
Na stronach internetowych można znaleźć przepowiednie politycznych wróżbitów, którzy widzą przyszłą Polskę pokłóconą z zachodem i wschodem Europy, a bojkotowaną przez południe i północ. Polskie media kraczą na polską nutę, a świat żyje własnymi problemami, które przepełniają dzban nieporozumień i zapowiadają urwanie się tego przysłowiowego ucha. Krajobraz przed zapowiadaną "bitwą" między libertyńskim mediami a rządem PiS niczym szczególnym się nie różni od widoków oglądanych przed wyborami.
Tylko złotówka słabnie z dnia na dzień w przeliczeniu do dolara i euro. Fachowcy z globalnych banków zapowiadają na styczeń 2016 cztery i pół złotego za jednego dolara.
Nikt nie przestrzega przed konsekwencjami finansowymi wysokiego kursu dolara i euro. Eksperci wypowiadający się w mediach zapominają, że w wyborach 25 października na listy partii antysystemowych (PiS+Kukiz+Korwin) padło ponad połowa głosów. To wyborcy wypowiedzieli się zdecydowanie przeciwko koalicji PO-PSL i przyczyny tej klęski nie sprowadzają się do personalnych animozji. Młodzi wyborcy żądają zmian systemowych, a politycy sprowadzają wynik wyborów do pojedynków słownych przed kamerami telewizyjnymi. Młodzi Polacy żyjący na emigracji w UE są za dobrymi stosunkami z Europą, ale również przeciwko polskim elitom, które w opinii ludzi młodych są służalcze wobec globalnych korporacji. Młodzi Polacy pracujący w UE mają taki sam krytyczny stosunek do Platformy jak i do PiS. Ten brak poparcia dla polskich polityków ze strony kolejnych roczników "pokolenia rocznik 1989" będzie miał decydujący wpływ na nastroje polityczne w najbliższych latach.
Polskie elity polityczne i medialne w opinii młodych Polaków to jest relikt przeszłości, pozostałość po latach wyłączania obywateli z odpowiedzialności za Polskę.
Celebryci polityczni i medialni uważają jednak, że wiedzą lepiej, co w polskiej trawie piszczy i podejmują arbitralne decyzje zgodne z interesami własnej kariery.
Polską dalej rządzą kombatanci politycznego przewrotu sprzed 25 lat i popełniane przez nich błędy do złudzenia przypominają pomyłki polityczne kombatantów okresu sanacyjnego. Te same obsesje, te same uprzedzenia,ta sama arogancja.
Polskę czekają polityczne awantury, których źródłem będą decyzje globalnych przywódców sprowadzające Polskę do roli harcownika wykorzystywanego przez globalnych wodzirejów.
O tym powinni pamiętać polscy politycy, ale oni zajęci są pyskówkami w mediach, rozpamiętywaniem historycznych klęsk i własnymi karierami.
W polskiej polityce brak jest mechanizmu usuwających z partii osobników o skrajnych poglądach, którzy żyją w krainie urojonych historycznych krzywd. Ten stan politycznej paranoi ciąży również nad całą Unia Europejską. Granice Unii atakowane są przez azjatyckich przemytników przewożących na pontonach tysiące emigrantów, a do obrony tych granic nie ma chętnych. Bałagan organizacyjny i prawny zbliża się do poziomu sprzed rewolucji październikowej. Polityczne gremia organizują polityczne mityngi na których nie podejmuje się żadnych obowiązujących decyzji.
Tak wygląda ten polski krajobraz polityczny "przed bitwą" którą powinny zakończyć jesienne wybory, ale jej nie zakończyły. Przed nami pierwsza runda pojedynku między oczekiwaniami wyborców, a politycznym chciejstwem kolejnej ekipy. Jeżeli wygra chciejstwo w pojedynku z racjonalnym myśleniem, to kolejny rok będzie rokiem sądnym dla całej UE.

8 listopada 2015
www.wojciechborkowski.com



drukuj Wersja do druku