Zielone karty dla dzieci bankiery


Zielone karty dla dzieci bankiera

Minister Rostowski przemawiając w Parlamencie Europejskim w Strasburgu zacytował słowa polskiego bankiera odnoszące się do obecnego kryzysu w strefie Euro.
Cytuję :"rzadko się zdarza, by po 10 latach nie było także katastrofy wojennej" ... "poważnie się zastanawiam nad tym , by uzyskać dla dzieci zieloną kartę w USA" .
Takie zwierzenia przekazał ministrowi finansów polski bankier. Tymi refleksjami minister Rostowski podzielił się z członkami Parlamentu Europejskiego. To muszą być bardzo poważne spostrzeżenia, jeżeli minister dzieli się nimi na tak poważnym forum PE.
Co z tego wynika dla polskiego wyborcy? Dla posiadaczy zielonych kart jest to bardzo miła wiadomość. Oni już te karty mają, a polski bankier będzie się dopiero starał o zielone karty dla własnych dzieci. Druga refleksja jest także ciekawa. Szkoda, że minister finansów nie powiedział jak się nazywa ten polski bankier? Polskiego bankiera tak trudno znaleźć w Polsce jak kwiat paproci w czasie nocy świętojańskiej. Wszystkie ważne banki są już w rękach zagranicznych bankierów, a w bankach nazywanych polskimi tylko pracują polscy urzędnicy.
Jeżeli jeden z "ostatnich" polskich bankierów rozważa możliwość starania się o zieloną kartę dla własnych dzieci, to kto zgasi światło jako ostatni, emigrując za chlebem do bezpiecznych krajów?
Według słów innego ministra w rządzie Platformy Obywatelskiej i PSL-u , to Polska jest w rozkwicie i
w najlepszym okresie własnej historii.
Czy to jest Polska, czy polska fatamorgana ? W tym samym rządzie, dwóch ministrów z tej samej partii, widzi dwie różne Polski.
Kampania wyborcza w Polsce nabiera tempa. Jeszcze nie podano terminu debaty prezesów dwu najważniejszych partii politycznych, ale "niech żywi nie tracą nadziei", jak powiedział polski wieszcz w okresie bardzo podobnym do obecnej sytuacji w Europie. Miejmy nadzieję, że w Polsce wkrótce dojdzie, do takiej, najważniejszej debaty.
W polskich mediach rozpowszechnia się wizję Polski, stojącej na łupkach z których ma popłynąć gaz przynoszący olbrzymie dochody. Nawet dzieli się już te miliony, jakie mają wpłynąć do państwowej kasy po rozpoczęciu wydobycia tego gazu z łupków. A tu kolejna ciekawostka, PKN Orlen oddał część udziałów w swoich koncesjach na Lubelszczyźnie kanadyjskiemu koncernowi EnCana. Niby takie ogromne złoża mamy w Polsce, a Orlen zamienia je na udziały należące do kanadyjskiego koncernu na terenach USA ?
Czyżby prezesi Orlenu również starali się o bezpieczne miejsce dla swoich dzieci, podobnie jak to rozważa ostatni polski bankier.
Polski wyborca nie pyta się o szczegóły i motywy tej Orlenowskiej transakcji, bo w czasach wszechwładzy ponadnarodwych koncernów nikt się nie tłumaczy z podjętych decyzji własnym wyborcom. Miejmy nadzieję, że o tych "wymiankach" powiadomiono wicepremiera Pawlaka z PSL, tego od gospodarki, ale on w czasie tej kampanii bardzo skromny i na poważne tematy nie zabierał jeszcze głosu.
W okresie rozwijającej się kampani wyborczej tematem tygodnia stał się list biskupa Merlinga ostro krytykującego obecność w telewizji publicznej lidera grupy Behemoth, Nergala. Telewizja publiczna zatrudniła tego "muzyka" jako jurora w programie o wymownej nazwie "The Voice of Poland.Najlepszy głos". Jaki głos ma ów Nergal to mogliśmy się dowiedzieć na koncercie, kiedy tenże Nergal wołał ze sceny - "Żryjcie to gówno" - rzucając publiczności porwaną własnoręcznie na strzępki Biblię. Sąd nie ukarał Nergala za ten obrzydliwy popis braku wrażliwości, braku kultury i braku dobrego wychowania. Być może polski sąd nie chciał ustanawiać precedensu.
Nie zwalnia to nas, od oceny tego czynu. Niezależnie od tego czy jesteśmy, czy też nie jesteśmy praktykującymi chrześcijanami. To jest skandal podwójny, kiedy zarządzajacy telewizją inteligenci, lekceważą polską opinię publiczną. Telewizja publiczna to jest ostatni skarb polskiej kultury. Czy opieka nad tym skarbem przechodzi w ręce ludzi popierających kulturę nergali ?
Za parę tygodni wybory. Miejmy nadzieję, że nowy skład polskiego parlamentu wyłoniony w tych wyborach będzie zdecydowanie inny i na tyle sprawny aby pokonać trudności przed jakimi stanie Polska w okresie europejskiego kryzysu. Liberalizm i jego polska, libertyńska odmiana, zupełnie nie nadaje się na te ciężkie czasy. Trzeba przywrócić w Polsce wiarę w elementarną sprawiedliwość społeczną.
Przepaść między elitami wysługującymi się ponadnarodowym korporacjom, a sygnatariuszami porozumień gdańskich, którymi stali się członkowie 10-cio milionowej Solidarności, trzeba wypełnić mądrymi ustawami prawnymi, które przywrócą Polakom prawo do poczucia się gospodarzami na własnej ziemi.
Czy to się stanie rzeczywistością polityczną po wyborach, to zależy tylko od wyborców. Spróbujmy wpływać na dziejąca się obok nas historię.

15 września 2011
www.wojciechborkowski.com