Za parę dni Euro 2012


Za parę dni Euro 2012

Na piłkarską murawę Euro 2012 polskie media przeniosły dyskusję historyczno-polityczną. Medialna obróbka sportowych igrzysk doprowadza kibiców do wrzenia. Sport to jest nowa "religia" XXI wieku.
Polskie media podkręcają emocje, tworząc życzeniowy scenariusz niepokojów, które, według tych mediów, mają się zdarzyć w Polsce i na Ukrainie w czasie trwania Euro 2012. Cytuje się ekspertów, sportowców, historyków, politycznych błaznów, kiboli i brytyjską BBC. Wiele z tych wypowiedzi zapowiada kibolską awanturę, która według mediów będzie miała podtekst polityczny. Kibole mają się "nawalać", a media będą wyciągać polityczne wnioski i interpretować te awantury według globalnych sugestii gadających głów w studiach telewizyjnych. Do chóru "kraczących kruków" już przyłączyły się zaprzyjaźnione media obecnych sojuszników z Unii Europejskiej. Polska, według niektórych opinii, to kraj zamieszkały przez prymitywnych kiboli, którym UE "wybudowała" przepiękne stadiony, ale na tych stadionach i poza nimi, czai się prymityw i przestępca, więc lepiej na Euro się nie wybierać.
Piłkarzom reprezentacji Holandii zorganizowano nawet pogadankę o Auschwitz, która ma im przybliżyć historyczne tło tego miejsca na którym ma się odbywać Euro2012.
To się w głowie nie mieści, jak ta Euro-Europa głupieje. Czy jak piłkarze Holandii jadą na mecz do Niemiec czy Włoch, to im organizują podobne pogadanki, czy tylko Polska nadaje się do "pogłębiania" historycznej wiedzy o II wojnie światowej.
Euro-histeria rozkręca się w Polsce na całego. Tym sztucznym podnieceniem polskie media zdradzają prowincjonalność życia towarzyskiego i kulturalnego Warszawy. Zawody sportowe klasy Euro, czy globalne polityczne mityngi, pozostają zupełnie niezauważone w światowych aglomeracjach. Życie w ogromnych miastach toczy się normalnym rytmem i prawdziwie wielkie miasta trudno zakłócić zawodami sportowymi. Rozpętana wokół Euro histeria, jakby chciała zagłuszyć nadchodzący z zachodu eueropejski kryzys, który nabiera chorobliwych rumieńców po spekulacyjnych atakach na polską złotówkę.
"Narodowy Bank Polski nie poradzi sobie na dłuższą metę ze spekulantami atakującymi złotego" - czytamy w Wirtualnej Polsce, która cytuje dziennik Rzeczpospolita. Polska złotówka traci na wartości pod ciosami globalnych spekulantów, a polski rząd i administracja UE pozostaje bezsilna.
Spekulanci globalni nie są kibicami Euro 2012, oni spekulują walutami wybranych przez siebie krajów, przelewając z pustego w próżne miliardy wirtualnych pieniędzy. Ich rzecznicy medialni pouczają naiwnych, ustawiając wasalne rządy w szeregu adeptów do demokracji, a potem łupią skórę ich poddanych bez żadnych wyrzutów sumienia. Finansowych cwaniaków nikt nie poucza, nikt ich nie stawia pod pręgierzem prawa, które sami stworzyli, aby bezkarnie czerpać korzyści w wyniku legalnej spekulacji.
W Gazecie.pl - czytamy: "Maria Nowińska nie miała prawa zaskarżyć do sądu umorzenia śledztwa w sprawie transferowania przez Janusza Palikota ich wspólnego majątku do rajów podatkowych".
Maria Nowińska, zarzucała Palikotowi, że zanim się z nią rozwiódł, wytransferował akcje nieistniejącej już spółki Jabłonna do kontrolowanych przez siebie firm m.in. na Karaibach i w Luksemburgu. Do Jabłonnej należał wtedy Polmos Lublin. Przestępstwo, według Nowinskiej polegało na tym, że Palikot działał bez jej zgody w obliczu rozwodu. Tym samym przy podziale majątku dostała o ok. 60 mln mniej, niż się spodziewała. Były poseł PO zaprzeczał. Prokuratura sprawę umorzyła. - czytamy w Gazeta.pl.
Interpretację tej wiadomości pozostawiam uczestnikom marszu "Wolnych od myślenia konopii". Można też o niej pomyśleć w czasie dłużyzn na meczach Euro 2012.
A wiadomości z Polski są coraz ciekawsze. Wchodzimy na stronę internetową "Naszego Dziennika", a tam czytamy: "Rząd bez wiedzy posłów zgodził się na ratyfikację protokołu irlandzkiego, który zmienia
traktat lizboński. I nie raczył nawet o tym poinformować parlamentarzystów, którzy o sprawie dowiedzieli się z protokołu posiedzeń brytyjskiej Izby Gmin."- koniec cytatu.
My się o tym dowiadujemy od posła Krzysztofa Szczerskiego z PiS, który publicznie pyta: "Czy rząd postanowił reprezentować Polskę na własną rękę bez kontroli parlamentarnej i bez zdawania z tego relacji przed posłami? Dlaczego bardzo istotne decyzje, w podejmowaniu których Polska uczestniczy na poziomie ponadnarodowym w Unii Europejskiej, zapadają poza kontrolą parlamentarną?"
W Polsce afera, za aferą, protest za protestem. Na świecie również nieciekawie. Wpadka z "polskimi obozami zagłady" prezydenta Obamy jest szczególnie przykra dla polskich imigrantów. Jeżeli prezydent Obama przeczytał to, co było napisane na prompterze, a było napisane "polskie obozy śmierci", to Polskę i Polaków powinien przeprosić ten urzędnik, który pisze okolicznościowe przemówienia. Wpadka jest szczególnie przykra, bo według mojej wiedzy nabytej w polskim liceum, obóz Auschwitz-Birkenau był w granicach Rzeszy Niemieckiej, a nie na terenie Polski, której w tym czasie nie było. O tym należy przypominać w każdym miejscu i o każdej porze. Te "niuanse" mogą być nieznane prezydentowi USA, ale jego urzędnicy muszą o tym wiedzieć. Szkoda, że polski dyplomata przyjmujący nagrodę dla Jana Karskiego, nie zwrócił na to prezydentowi uwagi w momencie odbierania tej nagrody.
To byłby dobry moment na sprostowanie tej oczywistej nieprawdy.
Nie było "polskich obozów zagłady" w czasie II wojny światowej, bo nie było Polski w sensie prawnym i administracyjnym. Natomiast po wojnie Polska musiała dźwigać ogromne ciężary tej wojennej awantury, ale o tym również nie pamiętają politycy i urzędnicy piszący przemówienia.

29 maja 2012
www.wojciechborkowski.com