Majowe problemy globalizmu


Majowe problemy globalizmu

Maj będzie trudnym miesiącem dla globalistów. W maju ma się odbyć referendum na wschodniej Ukrainie, zapowiadane przez zwolenników federalizacji Ukrainy. W maju będą także wybory do parlamentu Unii Europejskiej i w tym samym dniu mają się odbyć wybory na Ukrainie, zapowiadane przez rząd tymczasowy. Jak na jeden miesiąc maj, to tych wyborów za dużo. Urzędnicy, wojsko i obserwatorzy będą mieli pełne ręce roboty. Po tych wyborach na Ukrainie media jednej ze stron konfliktu, dla których wynik będzie niekorzystny, zakwestionują wynik wyborów i uznają te wybory za sfałszowane.
Organizacyjnie to te wybory będą szczególnie trudne. Jak przestrzegać ciszy wyborczej, która będzie przerywana seriami z Kałasznikowa.
Globalizm podrzucił sam sobie problem ukraiński nie przestrzegając elementarnych zasad uczciwości, przyjmując do banków europejskich kapitały oligarchów ukraińskich. Polskie media dopiero teraz informują czytelników i widzów o nieprawdopodobnie wielkich depozytach, jakie ci "zwolennicy demokracji" przechowywali w bankach europejskich.
Kto nie przeszedł na stronę pięknej Julii Tymoszenko, to mu teraz zamrażają konta bankowe w Europie. Trzeba to było robić wcześniej wobec wszystkich oligarchów, ale pieniądz nie śmierdzi, więc brano co wpłacali.
Globalizm, po doświadczeniach ukraińskich, został samodzielnym prymusem ustrojowym. Prześcignął socjalizm i kapitalizm w sztuce informowania społeczeństwa z pozycji własnego chciejstwa.
Świat w mediach globalistów, wygląda tak, jak chce globalizm. Chciejstwo tyranów komunistycznych wymuszało na mediach przedstawianie jedynie "prawdziwego" obrazu rzeczywistości, czyli takiego, jaki chcieli widzieć towarzysze z Komitetów Centralnych. Dokładnie tak samo informują media wasalen wobec "głównego nurtu" globalistów, bo oni również chcą widzieć świat tylko przez swoje oczy. A świat widziany przez te oczy, przesłania warstwa banknotów, która filtruje obraz na różowo.
Jak daleko zaszły nierówności w USA i Wielkiej Brytanii pokazują Linda MacQuaig i Neil Brooks w wydanej w zeszłym roku książce "The Trouble with Billionaires: How the Super-Rich Hijacked the World", a którą przedstawia Wojciech Orliński w Gazecie Wyborczej.
"Autorzy tej książki posłużyli się metodą wymyśloną przez holenderskiego ekonomistę Jana Pena.
Pen zaproponował modelowe przedstawienie całego kraju maszerującego w zgodnej paradzie, w której każdy ma taki wzrost, jak jego zarobki mają się do przeciętnych zarobków. Biedni otwierają pochód, bogaci go zamykają. W dzisiejszej Wielkiej Brytanii najpierw ruszyliby w paradzie ludzie na zasiłkach - mieliby okolo 30 centymetrów wzrostu. Kasjerki z hipermarketów i sprzedawcy z fast foodów przebiliby barierę metra, ale dopiero pod koniec robi się naprawdę ciekawie. Supermodelka Kate Moss z rocznym dochodem 5,7 mln - ma pół kilometra wzrostu, ale nawet do pasa nie sięga półtorakilometrowemu magnatowi prasowemu Rupertowi Murdochowi [ 1,8 miliona]... I on jest jednak karłem przy zamykających pochód szefach funduszy spekulacyjnych i hedgingowych. Chris Rokos z Brevan Howard Asset Management urósł do 8,1 kilometra. Jego kolega Alan Howard, któego nazwisko widnieje w nazwie firmy, ma już głowę w stratosferze... Innymi słowy, nierówności majątkowe są dziś nieporównywalnie większe niż w czasach feudalnych. Lepiej być prezesem banku, choćby odchodzącym w niesławie, niż kiedyś arcyksięciem... Nie we wszystkich krajach Zachodu nierówności w ostatnich trzech dekadach poszybowały do stratosfery. Dotyczy to przede wszystkim USA i Wielkiej Brytanii, głównie za sprawą neoliberalnych refom Thatcher i Regana oraz ich następców... Większe nierówności związane są z tak licznymi negatywnymi zjawiskami społecznymi, jak choroby fizyczne i psychiczne, narkomania, przemoc, otyłość, krótszy czas trwania życia, mniejsza trwałość rodziny. Można oczywiscie się zastanawiać , na ile korelacja świadczy o związku przyczynowym, ale trudno te dane wyjaśnić inaczej- skoro tę prawidłowość widać nawet w ramach jednego państwa, np. pomiędzy różnymi stanami USA. Książka Rothkopfa "Duch Równości" częściowo to wyjaśnia. Odwołując się do przykładów historycznych, m.in. ze starożytnej Grecji i XVII wiecznych Chin, pokazuje, że superbogate elity doprowadziły w końcu do zagłady państwa, które umożliwiły im osiągnąć to bogactwo - bo ich partykularne interesy były sprzeczne z interesami całej społeczności, a nikt nie był w stanie im się przeciwstawić. Tak upadły Sparta i Ateny, tak upadła dynastia Ming..
Polecam do przeczytania cały tekst w Gazecie Wyborczej: "Jak najbogatsi ukradli nam świat". A w nim dowiecie się, że finansowy oszust bezkarnie zarabia dziś tyle, ile 80 tysięcy pielęgniarek.
Refleksje wywołane lekturą tego artykułu przygnębiają czytelnika własną bezsilnością. Globalizm otworzył świat dla spekulantów finansowych, którzy po zagarnięciu miliardowych majątków wchodzą do polityki z obłudną arogancją, którą tworzy przywłaszczony kapitał.
Taki mechanizm przejmowania i sprawowania władzy zaczyna obowiązywać w globalnej wiosce XXI wieku. Jego krwawe oblicze obserwujemy teraz na Ukrainie.
Czy majowe wybory przyniosą przesilenie tego dramatu, czy też duch tych niepokojów społecznych rozleje się po Europie jak powódź?

6 maja 2014
www.wojciechborkowski.com